Strony

wtorek, 21 stycznia 2014

Dziękuję za obszerny i uzasadniony wpis o tym , co za pozwoleniem burmistrza Bogaczyka zrobiono w "inwestycjach", a czym w swojej naiwności burmistrz się chwali. A pomaga mu w tym jak zwykle bardzo uczynnie red. naczelna, Barbara Paluch. Gdyby pani B. Paluch umiała bardziej dbać o dobre imię swego pryncypała, zwróciła by mu życzliwie uwagę na to, że tak jak się w jej Znad Popradu ten pan wypowiada, prowadzi prostą drogą do ławki z napisem "POŚMIEWISKO"! My mieszkańcy, panie burmistrzu, mamy oczy, rozum i wyobrażenie, ile pieniędzy pan już zmarnował! Pozdrowienia i wyrazy podziwu dla Autora! Proszę dalej tak! 
Do Redakcji gazety Znad Popradu.

Parę obszernych uwag do zamieszczonego w lipcowym wydaniu Z.P. artykułu „Rozmowa z Edwardem Bogaczykiem burmistrzem Mig Piwniczna Zdrój”

Artykuł miał w swym zamyśle przywrócić Panu Burmistrzowi wizerunek „człowieka czynu” ostatnio trochę jak gdyby nadwątlony kilkoma nie do końca zrealizowanymi inwestycjami i paroma nietrafionymi decyzjami.
Pan Burmistrz opanował do perfekcji tzw. „komunikowanie się z mediami” (inna sprawa, że potrzebował na to 12 lat). I to jest jego największy sukces! Bo jak nazwać chwalenie się, że Piwniczna Zdrój została wyróżniona jako gmina, która realizuje najwięcej inwestycji w br.

Przyjrzyjmy się z bliska owym inwestycjom, wcześniej jednak wróćmy pamięcią wstecz do czasu powodzi z czerwca 2010 roku, która to powódź dla poszczególnych mieszkańców w skutkach tragiczna, dla gminy stała się „ darem niebios”. Bo czym mógłby pochwalić się Pan Burmistrz, gdyby nie było powodzi? Paroma mostkami na potokach i wykładaniem płytami leśnych dróżek prowadzących do piwniczanskich przysiółków. Pomoc powodzianom oraz dotkniętym powodzią gminom z kasy państwowej tzw. „Schetynówki” była początkiem tych inwestycji, którymi tak chełpi się Pan Burmistrz. Pozyskiwanie środków z UE do 2010 roku to czarna magia dla naszych włodarzy. Porównania z innymi gminami w tamtym czasie plasowały Piwniczną w dolnej części tabeli. Powódź więc była punktem zwrotnym, kurek z pieniędzmi został odkręcony, nie trzeba było wysilać intelektu, środki na rewitalizację obu brzegów Popradu gmina otrzymała z centralnej puli. Faktem jest, że o ile boiska, skatepark, plac zabaw dla dzieci spełniają wiązane z nimi oczekiwania, to pole namiotowe już tych oczekiwań nie spełnia. Jeśli któryś z turystów już znalazł ten obiekt (brak jakiejkolwiek informacji gdzie jest pole namiotowe) to powinien przed rozbiciem namiotu zapalić w kościele świeczkę i gorącą modlitwą prosić Opatrzność o słoneczną pogodę, bo w przeciwnym razie już mały deszcz powoduje, że podłoże zamienia się w bagno, a w środku obiektu powstaje oczko wodne niestety bez złotych rybek. W tym miejscu zasugerowałbym redakcji Z.P. skierowanie zapytania do Pana Burmistrza ilu chętnych camperowiczów skorzystało w 2013 r. z tej „chluby” Burmistrza. Mnie wystarczyły palce jednej ręki aby ich policzyć poczynając od czerwca br.
Teraz skupię się na fragmencie, w którym Pan E. Bogaczyk tak postrzega Piwniczną w przyszłości „Nie będziemy tutaj mieć rolnictwa ani przemysłu, bo nie mamy uwarunkowań. Naszą przyszłością jest turystyka, aktywny wypoczynek i w zimie narciarstwo.” To stwierdzenie stoi w jawnej sprzeczności do poczynań Pana Burmistrza. Aby wypoczywający w Piwnicznej turyści byli skłonni uprawiać aktywny wypoczynek gmina musi spełniać określone wymagania, a to: czyste wody w potokach i w samym Popradzie, czyste powietrze i to co mieszczuchy najbardziej sobie cenią czyli zieleń w każdej postaci. A co gmina pod rządami Pana Burmistrza ma do zaoferowania? Potoki w gminie spełniają rolę zsypu w blokowisku, Poprad, każdy widzi jaki jest. No i powietrze, tutaj Piwniczną można stawiać na równi z Krakowem, z zastrzeżeniem, że Kraków to jednak nie zdrój. Przebywanie na wolnym powietrzu w miesiącach późnej jesieni i zimy grozi bardzo poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi (nieżytem górnych dróg oddechowych). Mieszkańcy palą w swych piecach wszystko to co spalić się da. Tygodniowy śnieg w dolinach jest koloru popielatego i pełen drobinek sadzy, na domiar złego powstały w wyniku spalania węgla, czy koksu popiół wykorzystuje się do posypywania dróg. Za to Burmistrz i władze gminy każą turystom i wczasowiczom płacić po 3 zł opłaty klimatycznej za każdy dzień pobytu. Przy wyżowej, bezwietrznej pogodzie bezpieczniej jest pozostawać w pokojach przy szczelnie zamkniętych oknach. Aby uprawiać aktywny wypoczynek, każdy turysta winien przywozić ze sobą do pokoju stacjonarny rower aby spełnić życzenie Pana Burmistrza nie narażając się na utratę własnego zdrowia.  Nikt nie próbuje ogarnąć tego procederu, wytłumaczyć ludziom jaką krzywdę wyrządzają sobie i innym, że skutki takiego działania będą odczuwalne przez następne pokolenia.
I wreszcie trzeci warunek – sprawa zieleni drzew, krzewów i kompleksów leśnych. Niechaj Pan Burmistrz przyjmie do wiadomości, że do Piwnicznej nie przyjeżdża się aby zabłysnąć w tzw. „towarzystwie”. Do Piwnicznej przyjeżdżają ludzie, którzy pragną kontaktu z naturą, z lasami, z tymi ścianami zieleni pachnącymi żywicą i ściółką leśną, szukając ochłody w letnie parne noce i schronienia w dzień w cieniu drzew przed palącymi promieniami słońca. Nikt do Piwnicznej nie przyjeżdża aby podziwiać architekturę, urocze  kamieniczki piwniczańskiego rynku, wspaniały ratusz, czy ruiny gospody „Pod góralem”.
Turysta, który zamierza spędzić urlop w Piwnicznej oczekuje kontaktu z przyrodą, czystych wód i powietrza, ponieważ słowo Zdrój powinno być tych oczekiwań gwarantem. A co otrzymuje? Pnie wyciętych drzew w środku miasta, przetrzebiony park, kikuty uschniętych drzew po zabiegach pielęgnacyjnych (operacja udana, pacjent zmarł). Wprawdzie Piwniczna jest otoczona lasami ale w tych lasach jest coraz mniej drzew. Zjawisko szczególnie spotęgowane w ostatnich 4-ech latach.
Tradycją już się stało za rządów Pana Burmistrza, że gminne inwestycje, które ciągną się latami, rozpoczynają się takim piwniczańskim „kamieniem węgielnym” czyli  eliminuje się (wycina) drzewa na terenie przyszłej budowy, czy tylko przebudowy. Według jednej z wersji w taki właśnie sposób pod toporami padła alejka przy ulicy Daszyńskiego, a z nią 300 drzew. Skandal!

Takim właśnie flagowym przykładem jest Park Zdrojowy. Po przebudowie powstał „potworek architektury” zaprojektowany przez „ słynnego architekta” – słynnego właśnie z tego projektu. Mam szczere pragnienie poznać nazwisko tego Pana architekta, aby móc ostrzec wszystkie ościenne i dalej położone gminy przed tym piwniczańskim „Hundertwasser”. Dla dobra waszych gmin nie korzystajcie z usług „tego” Pana (Pani). Wyjątkowa wyobraźnia pozwoliła „temu Panu lub Pani” z parku uczynić coś co z parkiem ma tylko wspólną nazwę. Wszędzie na świecie za wyjątkiem Piwnicznej pokryte asfaltem alejki przechodzą w trawniki bez wyraźnej granicy, pozostając na tym samym poziomie, daje to możliwość ludziom przykutym do wózków inwalidzkich do bezkolizyjnego, bezproblemowego poruszania się po całym parku. Tutaj w piwniczańskim Parku Zdrojowym jest to niemożliwe. Trawniki są obmurowane płytami kamiennymi z ostro zakończonymi kantami i aby stopień trudności jeszcze spotęgować nawierzchnia alejek jest wybrukowana kostką granitową. Zostawmy inwalidów, to w końcu promil naszego społeczeństwa, oni już dawno przyzwyczaili się, że my zdrowi często o ich potrzebach zapominamy. Park to przede wszystkim miejsce, gdzie matki zabierają swoje pociechy, aby zażyły ruchu na świeżym powietrzu. W naszym parku każda przebywająca matka powinna zmówić modlitwę do Anioła Stróża, bowiem potknięcie się pociechy lub upadek na wybrukowaną kostką alejkę grozi przy odrobinie szczęścia tylko głębokimi zadrapaniami i tylko w przypadku, że dziecko nie upadło głową na murek krawędzi ścieżki. Takie wypadki miały już miejsce, na szczęście Anioł Stróż był na posterunki i skończyło się na zadrapaniach. Dojazd na łyżworolkach do placu zabaw usytuowanego pośrodku parku to już kategoria sportu ekstremalnego. Szerokość „kanału służącego do przemieszczania się po parku” uniemożliwia wyminięcie się dwóch wózków dziecięcych jadących z przeciwnych kierunków. Obrazowo mówiąc są skazane na kolizje.
Na całym świecie wyznacznikiem parku jest starodrzew porastający jego areał. Im więcej starych drzew, tym „dostojeństwo” - ranga parku większe, chore drzewa, których już uratować nie można zastępuje się nasadzeniami 20-to, 30-to letnimi drzewami – taka operacja kosztuje krocie. Tak postępuje się w Europie. Tymczasem w piwniczańskim parku wycięto czterdziestoletnie cisy, a o ich wycince zadecydował „specjalista” cytując Pana Burmistrza.
Jaką szkołę ukończył ten tajemniczy „specjalista”, gdzie praktykował i z kim się konsultował?
Czy była to decyzja jego własna, czy kolektywna, czy wycinka była udokumentowana zdjęciami, czy wystarczyło tylko oko znachora i aprobata burmistrza. Reasumując Park Zdrojowy w Piwnicznej to przykład bubla jakiego Sądecczyzna jeszcze nie widziała. Tutaj w tym parku masa krytyczna kamienia do powierzchni zielonej została przekroczona. Na naszych oczach zrodziło się coś nowego, coś co jeszcze nie zaistniało w świecie. Z moim znajomym architektem próbowaliśmy to „coś” nazwać i chyba nam się udało, to „coś” nazwaliśmy „otwarty tunel” – może ktoś ma inne spojrzenie i inne skojarzenia. Zamykając temat Parku Zdrojowego należy zwrócić się do Zakładu Komunalnego o zainstalowanie znaku zakazu na łyżworolkach przez użytkowników parku. Uchroni to gminę przed wypłacaniem odszkodowań za urazy spowodowane upadkiem na nawierzchnie parkowych alejek.
Zbliżając się do końca warto jeszcze chwilę poświęcić szachownicy z jej kamiennymi figurami.
Czy to ma być jakieś przesłanie dla kosmitów? Czy może pomysłodawca pozazdrościł Wyspie Wielkanocnej jej kamiennych posągów? Na ten temat w mojej głowie zrodziła się taka hipoteza, że ten ktoś był w którymś z europejskich parków i taką szachownicę sfotografował, a było to już poza sezonem (posezonowa obniżka cen w polskich biurach podróży buła tą przesłanką, żeby założyć, że wyjazd miał miejsce w sezonie martwym). Bariera językowa nie pozwoliła „temu komuś” dowiedzieć się, że stojące po obu bokach figury są styropianowe powleczone powłoką plastikową, są lekkie, mobilne i na tych europejskich szachownicach naprawdę praktykowana jest gra w szachy. Na marginesie to bardzo popularna forma spędzania wolnego czasu w europejskich parkach, szczególnie ceniona przez emerytów. Ogołocone z drzew przedpole piwniczańskiej szachownicy ( w tym wypadku porównanie z Wyspą Wielkanocną ma sens i tu i tam wycięto drzewo) czyni ją bezużyteczną (emeryci cenią sobie miejsca zacienione), to raczej taka forma Sztuki na sztuki bez Sztuki.
Nie będę przypinał cenzurek do obiektów, które są, a jakoby ich nie było, mam tu na myśli baseny na Radwanowie, muszla koncertowa oraz dom kultury. Te obiekty świadczą o „gospodarskim” zmyśle Pana Burmistrza, a cały wywiad z Panem o Pańskich predyspozycjach do opowiadania historyjek. Takim miejscem, gdzie swoje możliwości może Pan zaprezentować  to  Bukowina Tatrzańska z jej „Sabałowymi Bajaniami” – dobre miejsce, niedaleko i ogromna szansa na wysoka lokatę.
  
Czego szczerze Panu życzy w imieniu wszystkich Piwniczna, którzy podzielają moją opinię
                                                                                            
                                                                                                                      Z poważaniem

W.R.


                                                                                                Piwniczna-Zdrój, 21.01.2014 rok



A nam nie jest wszystko jedno!


Jesteśmy nieformalną grupą mieszkańców Piwnicznej-Zdroju, która z myślą o wyborach samorządowych, chce się do decyzji, kto od listopada 2014 roku będzie dbał o naszą gminę dobrze przygotować.
Na  najbliższe spotkanie, które odbędzie się w sobotę, 25. stycznia 2014 roku o godzinie 17 trzydzieści w Pijalni Artystycznej zapraszam wszystkich zainteresowanych bardzo serdecznie.

Spotkanie ma być okazją do rozmów, wymiany poglądów, wysłuchania chętnych do zabrania głosu, ale w żadnym wypadku do oddawania jakichkolwiek deklaracji czy podejmowania zobowiązujących decyzji.

A więc do zobaczenia!

Barbara Schuster



Dzisiaj nas to oburza, bo wszyscy zostaliśmy na lodzie.Inwestor odszedł a "inwestorka" ze SKI-HOTELU nie robi nic.Kilka lat wstecz, kiedy garstka mieszkańców walczyła o tę inwestycję brakowało wsparcia. Większość umywała ręce, słuchała bredni wyssanych z palca, wszystkie chwyty były dozwolone; oszczerstwa ,zastraszanie ,donosy.Niesmak pozostał. Dzisiaj pozostaje nam tylko przypomnieć czasy gdy Sucha Dolina przyciągała jak magnez.Wie o tym burmistrz kierując swe kroki do proboszcza w roku wyborczym.Na szczęście mamy mądrego księdza.
Dla takiego wpisu jak poniżej, warto czekać.
Piwniczna musi wreszcie zrozumieć, że nikt inny nie zadba lepiej o nią niż jej Mieszkańcy ...
Piwniczanie mało interesują się sprawami własnej gminy, dlatego magistrat tak śmiało sobie poczyna. Gdybyśmy jako społeczeństwo brali współodpowiedzialność za sprawy gminne, pan Bogaczyk nie byłby burmistrzem Piwnicznej,a Łojewska nie byłaby taka nietykalna.Niestety bardzo dużo osób żyje na walizkach, nie ma czasu interesować się życiem gminy. Ale uwaga!Kiedyś trzeba tu będzie osiąść na stałe, bo zdrowie zacznie szwankować, bo wiek już nie ten.I co tu robić? Pracy nie ma,turystów nie ma,rozrywek brak. Zacznijmy myśleć, piętnujmy zło, dbajmy o dobro ogół.Wszyscy dookoła idą do przodu a my tkwimy w miejscu