Myślący Piwniczanie, chcę wam wyjawić dlaczego nie chodzę od pewnego czasu na
tzw. zebrania osiedlowe z naszą władzą.
Otóż zwykle jest określony
przewodni temat takiego spotkania, jak to wygląda w praktyce?
Burmistrz
rozpoczyna rozwlekły monolog na temat swoich dokonań który, czasami trwa nawet
60 minut, w tym monologu sam sobie zadaje pytania, czyli uprzedza w tym
zebranych, są to pytania na które, ma z góry przygotowaną odpowiedź i jej
udziela.
Po takim monologu ludzie są już tak zmęczeni, że praktycznie nikt
nie ma ochoty na zadawanie pytań.
Jeżeli się zdarzy, że ktoś z sali zada
pytanie, które jest nie wygodne dla burmistrza, natychmiast podnoszą się
pomruki, głosy sprzeciwu pewnych osób tego zebrania, wychodzi na to, że
burmistrz nie musi odpowiadać, są na sali osoby, które pełnią społecznie funkcję
(może za kasę?)adwokata burmistrza.
Tak to wszystko wygląda, to są moje
wieloletnie obserwacje, znam ten scenariusz i wiem, nawet jestem tego pewny, że
burmistrz przed takim spotkaniem spotyka się ze swoimi zwolennikami i wyznacza
im zadanie jak mają się zachować na zebraniu w przypadku gdyby "ktoś" zadał
niewygodne pytanie.
Bardzo proszę o głos w tej dyskusji, czy ktoś z Was
też ma takie odczucie, że te zebrania ze społeczeństwem to jest farsa, gdzie
wszystko jest ustalone i rozpisane wg wygodnego dla burmistrza scenariusza?