Do Redakcji
gazety Znad Popradu.
Parę obszernych
uwag do zamieszczonego w lipcowym wydaniu Z.P. artykułu „Rozmowa z Edwardem
Bogaczykiem burmistrzem Mig Piwniczna Zdrój”
Artykuł
miał w swym zamyśle przywrócić Panu Burmistrzowi wizerunek „człowieka czynu”
ostatnio trochę jak gdyby nadwątlony kilkoma nie do końca zrealizowanymi
inwestycjami i paroma nietrafionymi decyzjami.
Pan
Burmistrz opanował do perfekcji tzw. „komunikowanie się z mediami” (inna
sprawa, że potrzebował na to 12 lat). I to jest jego największy sukces! Bo jak
nazwać chwalenie się, że Piwniczna Zdrój została wyróżniona jako gmina, która
realizuje najwięcej inwestycji w br.
Przyjrzyjmy
się z bliska owym inwestycjom, wcześniej jednak wróćmy pamięcią wstecz do czasu
powodzi z czerwca 2010 roku, która to powódź dla poszczególnych mieszkańców w
skutkach tragiczna, dla gminy stała się „ darem niebios”. Bo czym mógłby
pochwalić się Pan Burmistrz, gdyby nie było powodzi? Paroma mostkami na
potokach i wykładaniem płytami leśnych dróżek prowadzących do piwniczanskich
przysiółków. Pomoc powodzianom oraz dotkniętym powodzią gminom z kasy
państwowej tzw. „Schetynówki” była początkiem tych inwestycji, którymi tak
chełpi się Pan Burmistrz. Pozyskiwanie środków z UE do 2010 roku to czarna
magia dla naszych włodarzy. Porównania z innymi gminami w tamtym czasie
plasowały Piwniczną w dolnej części tabeli. Powódź więc była punktem zwrotnym,
kurek z pieniędzmi został odkręcony, nie trzeba było wysilać intelektu, środki
na rewitalizację obu brzegów Popradu gmina otrzymała z centralnej puli. Faktem
jest, że o ile boiska, skatepark, plac zabaw dla dzieci spełniają wiązane z
nimi oczekiwania, to pole namiotowe już tych oczekiwań nie spełnia. Jeśli
któryś z turystów już znalazł ten obiekt (brak jakiejkolwiek informacji gdzie
jest pole namiotowe) to powinien przed rozbiciem namiotu zapalić w kościele
świeczkę i gorącą modlitwą prosić Opatrzność o słoneczną pogodę, bo w
przeciwnym razie już mały deszcz powoduje, że podłoże zamienia się w bagno, a w
środku obiektu powstaje oczko wodne niestety bez złotych rybek. W tym miejscu
zasugerowałbym redakcji Z.P. skierowanie zapytania do Pana Burmistrza ilu
chętnych camperowiczów skorzystało w 2013 r. z tej „chluby” Burmistrza. Mnie
wystarczyły palce jednej ręki aby ich policzyć poczynając od czerwca br.
Teraz
skupię się na fragmencie, w którym Pan E. Bogaczyk tak postrzega Piwniczną w
przyszłości „Nie będziemy tutaj mieć rolnictwa ani przemysłu, bo nie mamy
uwarunkowań. Naszą przyszłością jest turystyka, aktywny wypoczynek i w zimie
narciarstwo.” To stwierdzenie stoi w jawnej sprzeczności do poczynań Pana
Burmistrza. Aby wypoczywający w Piwnicznej turyści byli skłonni uprawiać
aktywny wypoczynek gmina musi spełniać określone wymagania, a to: czyste wody w
potokach i w samym Popradzie, czyste powietrze i to co mieszczuchy najbardziej
sobie cenią czyli zieleń w każdej postaci. A co gmina pod rządami Pana
Burmistrza ma do zaoferowania? Potoki w gminie spełniają rolę zsypu w
blokowisku, Poprad, każdy widzi jaki jest. No i powietrze, tutaj Piwniczną
można stawiać na równi z Krakowem, z zastrzeżeniem, że Kraków to jednak nie
zdrój. Przebywanie na wolnym powietrzu w miesiącach późnej jesieni i zimy grozi
bardzo poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi (nieżytem górnych dróg oddechowych).
Mieszkańcy palą w swych piecach wszystko to co spalić się da. Tygodniowy śnieg
w dolinach jest koloru popielatego i pełen drobinek sadzy, na domiar złego
powstały w wyniku spalania węgla, czy koksu popiół wykorzystuje się do
posypywania dróg. Za to Burmistrz i władze gminy każą turystom i wczasowiczom
płacić po 3 zł opłaty klimatycznej za każdy dzień pobytu. Przy wyżowej,
bezwietrznej pogodzie bezpieczniej jest pozostawać w pokojach przy szczelnie
zamkniętych oknach. Aby uprawiać aktywny wypoczynek, każdy turysta winien
przywozić ze sobą do pokoju stacjonarny rower aby spełnić życzenie Pana
Burmistrza nie narażając się na utratę własnego zdrowia. Nikt nie próbuje ogarnąć tego procederu,
wytłumaczyć ludziom jaką krzywdę wyrządzają sobie i innym, że skutki takiego działania
będą odczuwalne przez następne pokolenia.
I wreszcie
trzeci warunek – sprawa zieleni drzew, krzewów i kompleksów leśnych. Niechaj
Pan Burmistrz przyjmie do wiadomości, że do Piwnicznej nie przyjeżdża się aby
zabłysnąć w tzw. „towarzystwie”. Do Piwnicznej przyjeżdżają ludzie, którzy
pragną kontaktu z naturą, z lasami, z tymi ścianami zieleni pachnącymi żywicą i
ściółką leśną, szukając ochłody w letnie parne noce i schronienia w dzień w
cieniu drzew przed palącymi promieniami słońca. Nikt do Piwnicznej nie
przyjeżdża aby podziwiać architekturę, urocze kamieniczki piwniczańskiego rynku, wspaniały
ratusz, czy ruiny gospody „Pod góralem”.
Turysta,
który zamierza spędzić urlop w Piwnicznej oczekuje kontaktu z przyrodą,
czystych wód i powietrza, ponieważ słowo Zdrój powinno być tych oczekiwań
gwarantem. A co otrzymuje? Pnie wyciętych drzew w środku miasta, przetrzebiony
park, kikuty uschniętych drzew po zabiegach pielęgnacyjnych (operacja udana,
pacjent zmarł). Wprawdzie Piwniczna jest otoczona lasami ale w tych lasach jest
coraz mniej drzew. Zjawisko szczególnie spotęgowane w ostatnich 4-ech latach.
Tradycją
już się stało za rządów Pana Burmistrza, że gminne inwestycje, które ciągną się
latami, rozpoczynają się takim piwniczańskim „kamieniem węgielnym” czyli eliminuje się (wycina) drzewa na terenie
przyszłej budowy, czy tylko przebudowy. Według jednej z wersji w taki właśnie
sposób pod toporami padła alejka przy ulicy Daszyńskiego, a z nią 300 drzew.
Skandal!
Takim
właśnie flagowym przykładem jest Park Zdrojowy. Po przebudowie powstał „potworek
architektury” zaprojektowany przez „ słynnego architekta” – słynnego właśnie z
tego projektu. Mam szczere pragnienie poznać nazwisko tego Pana architekta, aby
móc ostrzec wszystkie ościenne i dalej położone gminy przed tym piwniczańskim
„Hundertwasser”. Dla dobra waszych gmin nie korzystajcie z usług „tego” Pana
(Pani). Wyjątkowa wyobraźnia pozwoliła „temu Panu lub Pani” z parku uczynić coś
co z parkiem ma tylko wspólną nazwę. Wszędzie na świecie za wyjątkiem Piwnicznej
pokryte asfaltem alejki przechodzą w trawniki bez wyraźnej granicy, pozostając
na tym samym poziomie, daje to możliwość ludziom przykutym do wózków
inwalidzkich do bezkolizyjnego, bezproblemowego poruszania się po całym parku. Tutaj
w piwniczańskim Parku Zdrojowym jest to niemożliwe. Trawniki są obmurowane
płytami kamiennymi z ostro zakończonymi kantami i aby stopień trudności jeszcze
spotęgować nawierzchnia alejek jest wybrukowana kostką granitową. Zostawmy
inwalidów, to w końcu promil naszego społeczeństwa, oni już dawno przyzwyczaili
się, że my zdrowi często o ich potrzebach zapominamy. Park to przede wszystkim
miejsce, gdzie matki zabierają swoje pociechy, aby zażyły ruchu na świeżym
powietrzu. W naszym parku każda przebywająca matka powinna zmówić modlitwę do
Anioła Stróża, bowiem potknięcie się pociechy lub upadek na wybrukowaną kostką
alejkę grozi przy odrobinie szczęścia tylko głębokimi zadrapaniami i tylko w
przypadku, że dziecko nie upadło głową na murek krawędzi ścieżki. Takie wypadki
miały już miejsce, na szczęście Anioł Stróż był na posterunki i skończyło się
na zadrapaniach. Dojazd na łyżworolkach do placu zabaw usytuowanego pośrodku
parku to już kategoria sportu ekstremalnego. Szerokość „kanału służącego do
przemieszczania się po parku” uniemożliwia wyminięcie się dwóch wózków
dziecięcych jadących z przeciwnych kierunków. Obrazowo mówiąc są skazane na
kolizje.
Na całym
świecie wyznacznikiem parku jest starodrzew porastający jego areał. Im więcej
starych drzew, tym „dostojeństwo” - ranga parku większe, chore drzewa, których
już uratować nie można zastępuje się nasadzeniami 20-to, 30-to letnimi drzewami
– taka operacja kosztuje krocie. Tak postępuje się w Europie. Tymczasem w
piwniczańskim parku wycięto czterdziestoletnie cisy, a o ich wycince
zadecydował „specjalista” cytując Pana Burmistrza.
Jaką szkołę
ukończył ten tajemniczy „specjalista”, gdzie praktykował i z kim się
konsultował?
Czy była to
decyzja jego własna, czy kolektywna, czy wycinka była udokumentowana zdjęciami,
czy wystarczyło tylko oko znachora i aprobata burmistrza. Reasumując Park
Zdrojowy w Piwnicznej to przykład bubla jakiego Sądecczyzna jeszcze nie
widziała. Tutaj w tym parku masa krytyczna kamienia do powierzchni zielonej
została przekroczona. Na naszych oczach zrodziło się coś nowego, coś co jeszcze
nie zaistniało w świecie. Z moim znajomym architektem próbowaliśmy to „coś”
nazwać i chyba nam się udało, to „coś” nazwaliśmy „otwarty tunel” – może ktoś
ma inne spojrzenie i inne skojarzenia. Zamykając temat Parku Zdrojowego należy
zwrócić się do Zakładu Komunalnego o zainstalowanie znaku zakazu na
łyżworolkach przez użytkowników parku. Uchroni to gminę przed wypłacaniem
odszkodowań za urazy spowodowane upadkiem na nawierzchnie parkowych alejek.
Zbliżając
się do końca warto jeszcze chwilę poświęcić szachownicy z jej kamiennymi
figurami.
Czy to ma
być jakieś przesłanie dla kosmitów? Czy może pomysłodawca pozazdrościł Wyspie
Wielkanocnej jej kamiennych posągów? Na ten temat w mojej głowie zrodziła się
taka hipoteza, że ten ktoś był w którymś z europejskich parków i taką
szachownicę sfotografował, a było to już poza sezonem (posezonowa obniżka cen w
polskich biurach podróży buła tą przesłanką, żeby założyć, że wyjazd miał
miejsce w sezonie martwym). Bariera językowa nie pozwoliła „temu komuś”
dowiedzieć się, że stojące po obu bokach figury są styropianowe powleczone
powłoką plastikową, są lekkie, mobilne i na tych europejskich szachownicach
naprawdę praktykowana jest gra w szachy. Na marginesie to bardzo popularna forma
spędzania wolnego czasu w europejskich parkach, szczególnie ceniona przez
emerytów. Ogołocone z drzew przedpole piwniczańskiej szachownicy ( w tym
wypadku porównanie z Wyspą Wielkanocną ma sens i tu i tam wycięto drzewo) czyni
ją bezużyteczną (emeryci cenią sobie miejsca zacienione), to raczej taka forma Sztuki
na sztuki bez Sztuki.
Nie będę
przypinał cenzurek do obiektów, które są, a jakoby ich nie było, mam tu na
myśli baseny na Radwanowie, muszla koncertowa oraz dom kultury. Te obiekty
świadczą o „gospodarskim” zmyśle Pana Burmistrza, a cały wywiad z Panem o
Pańskich predyspozycjach do opowiadania historyjek. Takim miejscem, gdzie swoje
możliwości może Pan zaprezentować
to Bukowina Tatrzańska z jej „Sabałowymi
Bajaniami” – dobre miejsce, niedaleko i ogromna szansa na wysoka lokatę.
Czego
szczerze Panu życzy w imieniu wszystkich Piwniczna, którzy podzielają moją
opinię
Z
poważaniem
W.R.
Dziękuję za obszerny i uzasadniony wpis o tym , co za pozwoleniem burmistrza Bogaczyka zrobiono w "inwestycjach", a czym w swojej naiwności burmistrz się chwali. A pomaga mu w tym jak zwykle bardzo uczynnie red. naczelna, Barbara Paluch.
OdpowiedzUsuńGdyby pani B. Paluch umiała bardziej dbać o dobre imię swego pryncypała, zwróciła by mu życzliwie uwagę na to, że tak jak się w jej Znad Popradu ten pan wypowiada, prowadzi prostą drogą do ławki z napisem "POŚMIEWISKO"!
My mieszkańcy, panie burmistrzu, mamy oczy, rozum i wyobrażenie, ile pieniędzy pan już zmarnował!
Pozdrowienia i wyrazy podziwu dla Autora!
Proszę dalej tak!
te uwagi powinny się pojawić w " Znad Popradu" dlaczego ich tam nie było?,czyżby pani red.odmówiła publikacji?. Uwagi jak najbardziej słuszne i prawdziwe!ale boję się ,że nie wszyscy są w stanie je zrozumieć.Jestem pewien, że
OdpowiedzUsuńulubieniec wielu ludzi z naszego terenu pan J.K. określił by to jednoznacznie,to "oczywista oczywistość". Ale jak zrobić ,żeby wyzwolić nasze miasto i gminę spod jarzma głupoty ,kłamstw i niekompetencji? oto jest pytanie.
Jak zmobilizować nie myślących do myślenia, jak udowodnić,że białe to białe a czarne to czarne.Pogoń za pieniędzmi zabiera ludziom zdolność myślenia. Jan Paweł II powiedział "Bogatym nie jest ten,kto posiada, lecz ten kto daje".